Namaluj mi słońce - opinie
Są takie książki, dla których warto poświęcić każdą wolną chwilę. Powieści, obok których ciężko przejść obojętnie. Historie, które dogłębnie wzruszają i poruszają nawet najbardziej zatwardziałe z serc. Opowieści na zawsze zapadające w naszej pamięci. Dzieła, do których z sentymentu będziemy wielokrotnie powracać. Niezmiernie trudno trafić na tego typu książki. Są to klejnoty święcące własnym, silnym, najczystszym blaskiem wśród miliona innych tandetnych świecidełek. Wielu pisarzy stara się swe dzieła uformować na kształt tych najpiękniejszych diamentów, ale tylko nielicznym wybrańcom jest to dane. Gabrieli Gargaś, autorce, którą poznałam dzięki lekturze takich powieści jak "W plątaninie uczuć" oraz "Jutra może nie być", się to udało za sprawą jej najnowszej książki "Namaluj mi słońce". "Słyszałem, że miłość to dwie samotności, które spotykają się po to, by im było lepiej w życiu." (s. 209) Jak długo żyję nie słyszałam o takim zawodzie jak "przyjaciel do wynajęcia", a właśnie czymś takim trudni się Sabina Kotarska, bohaterka powieści "Namaluj mi słońce" . Dama do towarzystwa, bądź facet na telefon to już szybciej, jednak oba te zajęcia nie mają niczego wspólnego z usługami, jakie świadczy Sabina. Wielu ludzi jest samotnych, a powód tego stanu może być bardzo różny. Mamy samotnych z wyboru; samotne matki, od których odszedł mąż; samotne starsze osoby, które zbliżając się do kresu swego życia myślą, że nic dobrego już ich nie spotka; można też być samotnym u boku kochającego męża, bądź żony, gdyż proza życia to nie tylko chwile szczęścia, ale również zwątpienia i załamania codzienną rutyną. Co łączy te osoby? Pragnienie bliskości drugiego człowieka i możliwość otworzenia się przed nim, wygadania bez żadnego skrępowania. Jednak nie zawsze jest to możliwe. Nie wszyscy mamy oddanych i lojalnych przyjaciół, a i z najbliższymi bardzo często ciężko nam szczerze porozmawiać. Wówczas pojawia się właśnie Sabina - przyjaciółka na chwilę, obca osoba przez jakiś czas starająca się nam wypełnić tę brakującą pustkę, umożliwiająca nam pozbycie się ciężaru z serca, wielokrotnie doradzająca w trudnych sytuacjach. Jak łatwo się domyślić klientów jej nie brakuje. Jest bowiem świetna w tym, co robi. Najdziwniejsze jest jednak to, że mimo wykonywanego zawodu, sama należy do osób samotnych, choć trudno jej się do tego przyznać. U jej boku nie ma ukochanego mężczyzny, a w jej domu nie słychać dziecięcych głosików i tupania drobnych stóp o podłogę. Miała tego pecha, że przez całe dotychczasowe życie trafiała na samych niewłaściwych mężczyzn, z którymi niemożliwością byłoby stworzenie poważniejszego związku. Teraz wmawia sobie, że tak naprawdę facet nie jest jej do niczego potrzebny. Bo przecież jest szczęśliwa - ma dobrą pracę, mieszkanie, jest zdrowa. Jej uporządkowany świat zaczyna walić się niczym domek z kart w dniu, w którym w pobliskim parku zaczepia ją mała dziewczynka o imieniu Marysia, która zapragnęła, aby Sabina stała się jej przyjaciółką i namalowała dla niej słońce. A kiedy na horyzoncie pojawia się ojciec małej... nic już nie będzie takie, jak dawniej. "On i ja, pełni sprzeczności i kontrastów. Zagubiona i odnaleziony. Zawstydzona i on, tak bezwstydnie wyzuty z barier. Arogancki mężczyzna i nieśmiała kobieta." (s. 119) Gabriela Gargaś na przykładzie Maksa, ojca Marysi, pokazuje jak bardzo trudna i bolesna przeszłość może wpłynąć na późniejsze życie człowieka oraz że mężczyźni również potrafią prawdziwie cierpieć. A przyznać trzeba, że ten facet nie miał lekko. Będąc małym chłopcem odczuł na własnej skórze, co znaczy być odtrąconym i nie kochanym. Kiedy stał się dorosłym i niezależnym mężczyzną sądził, że teraz będzie już dobrze. Ale tak się nie stało. Życie dokopało mu po raz kolejny tym razem za sprawą ukochanej kobiety, która porzuciła nie tylko jego, ale również ich maleńką córeczkę. Zraniony, z potrzaskaną duszą, otoczył swe serce grubym, solidnym murem mającym ochronić go przed kolejnym bolesnym rozczarowaniem. Kobiety stały się dla niego jedynie źródłem rozrywki, sposobem na rozładowanie nagromadzonego po ciężkim dniu napięcia. Całą swą miłość przelał na córkę, która stała się dla niego najważniejszą istotą na świecie, dla której poświęcił wszystko. Pojawienie się w jego życiu Sabiny stopniowo przyczynia się do tego, że na niesforsowanej dotąd barykadzie broniącej dostępu do jego serca zaczynają pojawiać się rysy i maleńkie pęknięcia, które z upływem mijającego czasu powiększają się i pogłębiają. I kiedy już wydaje się, że wszystko zmierza ku dobremu wydarza się coś, co na nowo przewraca życie Maksa do góry nogami. Czyżby los był aż tak okrutny, żeby odebrać mu po raz kolejny możliwość bycia szczęśliwym? Tym, co najbardziej przeżywałam w powieści, były losy malutkiej Marysi. Sama jestem matką, więc jej historia nie była mi obojętna. Dla mnie to właśnie ta mała dziewczynka jest najważniejszą postacią w tej książce, prawdziwą bohaterką. Mimo tak młodego wieku doznała tyle cierpienia... Ta malutka istotka obwinia siebie za to, że mamusia od niej odeszła. Sądzi, że to być może właśnie przez nią tak się stało. Święcie przy tym wierzy, że kiedyś do niej wróci, a ona znów będzie szczęśliwa mając u swego boku mamę. Każde dziecko potrzebuje bowiem miłości obojga rodziców i nie ważne jak bardzo starałoby się każde z nich, nigdy do końca nie wypełni pustki po brakującej mamie, czy tacie. Serce mi się krajało patrząc na jej smutek i łzy spływające po policzkach. Jest w powieści zwłaszcza jedna taka scena, już po pojawieniu się w życiu dziewczynki Sabiny, po przeczytaniu której łzy stanęły mi w oczach, serce zaczęło mocniej bić, trudno było mi złapać powietrze ze wzruszenia, a w piersi czułam rozrywający, przeszywający ból. Nie sposób opisać tego wszystkiego słowami... "Od dzieci można się naprawdę wiele nauczyć. Przede wszystkim beztroski i braku skostnienia. Dzięki dzieciom dojrzewamy, porzucamy egoizm, uczymy się uśmiechać na widok jeża." (s. 200) Gabriela Gargaś w swym najnowszym dziele za sprawą swej najmłodszej bohaterki pokazuje czytelnikom, co tak naprawdę liczy się w życiu. Zwraca wyraźną uwagę na to, że na co dzień gonimy za pieniądzem, wspinamy się po szczeblach kariery, a nie zauważamy tylu pięknych i wyjątkowych rzeczy, które dzieją się wokół nas. "Chodzimy z nosami przy ziemi, szukając radości i wiecznej szczęśliwości tam, gdzie jej nie ma. Tylko od czasu do czasu zadzieramy głowy, by spojrzeć w niebo i sprawdzić, czy przypadkiem... nie spadnie deszcz." (s. 191). To Marysia uczy Sabinę na nowo cieszyć się życiem. Razem liczą kropeczki na skrzydełkach biedronek, chodzą boso po trawie wśród kropelek rosy, wygrzewają się na kocu ciesząc się ciepłem słonecznych promieni. Wydawałoby się, że to takie błahe i nic nie znaczące rzeczy, a jednak pozory mylą i to właśnie stara się nam przekazać autorka powieści "Namaluj mi słońce" . To własnie te drobnostki potrafią dać nam największe szczęście, wnieść radość w nasze życie, ogrzać na nowo nasze serca. Sprawiają, że na naszym niebie znów świeci słońce. Historia napisana przez Gabrielę Gargaś, to opowieść prawdziwa, życiowa, taka, która mogłaby przydarzyć się każdemu z nas. Dogłębnie wzrusza, chwilami rozśmiesza, często zmusza do refleksji. Pokazuje nam, jak silna bywa prawdziwa miłość i jak wiele potrafi ona wybaczać. To opowieść, która szturmem przebija się do naszych serc, by pozostać tam na bardzo długo, a nawet na zawsze. Dla takich książek warto poświęcać swój wolny czas. Dla tego typu historii warto odłożyć codzienne obowiązki na bok i zatopić się w lekturze. Jak wspominałam na samym początku to diament wśród innych tandetnych świecidełek. A każda kobieta podobno kocha piękne klejnoty. Tę powieść również obdarzycie głębokimi uczuciami. Moja ocena: 6/6 recenzja z mojej strony: http://magicznyswiatksiazki.pl/przedpremierowo-namaluj-mi-slonce-gabriela-gargas-recenzja-394/
Sabina Tyrakowska
2014-01-20 10:48:34
Dawno nie miałam tak emocjonalnej książki w ręku. "Namaluj mi słońce" Gabrieli Gargaś wzruszyło mnie do łez! Sprawiło, że nie wiem co mam napisać, a mnie naprawdę bardzo rzadko brakuje słów. Z jednej strony mam ogrom myśli, które tu chciałabym przeleć, z drugiej nie potrafię tego odpowiednio ująć w słowa, tak by zawrzeć tu wszystko co poczułam, podczas czytania powieści jak i po przeczytaniu, kiedy pierwsze emocje zaczęły opadać... Bardzo cenię styl Gabrieli Gargaś, z przyjemnością sięgam po każdą powieść, gdy tylko zostaje wydana. Lubię książki tej Autorki. Dlaczego? Bo bardzo wyróżniają się od pozostałych powieści polskich Autorów i Autorek tym, iż zawierają w sobie mnóstwo pięknych słów, mądrości, cytatów, które wręcz trzeba zapisać sobie gdzieś "ku pamięci". Tylko w książkach Gargaś, które znajdują się na moim regale wystają karteczki... mnóstwo karteczek - oznaczające słowa, które chciałabym w każdej chwili odszukać, zapamiętać, zapisać...przeżyć... Tylko do książek tej Autorki zasiadam z mini zakładeczkami... Natomiast tym razem dodatkowo byłam ciekawa głównej bohaterki. Staram się szukać własnej imienniczki w literaturze. Mawiają, że imię pasuje do człowieka, że wiele o nim powie... Sabina, którą poznałam w "Namaluj mi słońce" bardzo mocno mnie przypomina pod względem charakteru... Szkoda tylko, że musiała przejść krętą drogę, by spełnić marzenia i choć chwilę poczuć co to szczęście... „- A wiesz, co jest jeszcze ważne w życiu? Podniosłam na nią wzrok. - Mieć cel i spełniać swoje marzenia. Ja też miałam swoje marzenia, może nie wielkie, ale malutkie, i spełniałam je. Czasami po cichutku, nikt o nich nie wiedział.” Sabina to singielka, która wykonuje bardzo rzadki "zawód" - mianowicie jest przyjaciółką do wynajęcia. Nietypowe zajęcie, ale jakże potrzebne. W okół nas jest wiele samotnych osób, takich które chętnie z kimś porozmawiają o swoich problemach, rozterkach czy choćby powspominają, wiadomo, że przed obcym czasem łatwiej, aniżeli przed kimś kto jest nam bliski. Czasami spotykamy takich ludzi na własnej drodze, opowiadamy, mając świadomość, że nigdy więcej ich nie spotkamy... Sabina wykonuję wbrew pozorom ciężką pracę. Można podziwiać ją za to jak wspiera starsze osoby, które zostają na starość same, bo dzieci wyjechały "za chlebem", bądź nie mają czasu... Ta młoda kobieta wysłuchuje wiele historii, wspiera, pociesza...ale czy jest szczęśliwa? A może sama pozostaje samotna gdzieś w głębi serca? Uważa, że nigdy nie spotkała nikogo interesującego, że miłości nie ma, że chce być sama i jest jej z tym dobrze „Miłości nie ma. Miłość jest mitem.To tylko marzenia, cukierkowe wyobrażenia na temat drugiego człowieka,kilka chwil szczęścia, ciepło na sercu, a potem przychodzi proza życia i przyzwyczajenie.” Czy aby na pewno? Jednego pięknego dnia poznaje małą, siedmioletnią dziewczynkę - Marysię. Początek znajomości był trudny, Sabina nielubiąca dzieci i Marysia, pragnąca towarzystwa dojrzałej kobiety. Mieszanka wybuchowa, lecz z czasem ogromna przyjaźń kobiety i dziecka, zamieniająca się w uczucie, które mało kto potrafi sobie wyobrazić... „Przyjaźń dzieci różni się nieco od przyjaźni dorosłych. Mówi się, że dziecięce przyjaźnie są spontaniczne i szczere, natomiast relacje między dorosłymi często nastawione na uzyskanie osobistych korzyści, nawet kosztem drugiej osoby.” A do tego... ojciec dziewczynki - równie samotny jak córka... „Słyszałem, że miłość to dwie samotności, które spotykają się po to, by im było lżej w życiu.” W tym momencie powinien, ba! Spodziewacie się happy endu... Sabina, Maks i Marysia - nie tak szybko, przecież życie nie jest proste, a miłość to już w ogóle... Nie da za wygraną, lubi komplikować i stawiać na swoim... „Miłość jest rozkapryszoną kobietą, ze swym rozchwianiem, sprzecznościami, humorkami, wybrykami. Potrafi być przerażona niczym bezdomne zwierze, kryje w sobie niewypowiedziany lęk przed odrzuceniem, przychodzi sobie nie w porę, niczym nieproszony gość, i rozsiada się w sercu, hula jak halny, siejąc spustoszenie, jest delikatna jak bańka mydlana, a czar pryska wraz z lekkim podmuchem.” Miłość bywa naprawdę trudna i skomplikowana, a może jednak nie? Może to my komplikujemy, doszukujemy się tego czego nie ma, szukamy dziury w całym... A może poprostu boimy się miłości... Nie wierzymy w miłość - w to, że potrzebujemy jej jak powietrza?! Każdy człowiek powinien mieć drugiego człowieka. Powinien być szczęśliwy, kochać i być kochanym... Niestety nie może być słodko... Nie da się ot tak namalować słońca... A może wystarczy tylko znaleźć odpowiednią osobę, która nie tylko namaluje dla nas słońce...ale zostanie nawet wtedy kiedy przyjdzie czas zaćmienia... „Miłość, ta prawdziwa, trwa tak długo, jak długo na nią zasługujemy, jak długo o nią dbamy. Wszystko inne z czasem umiera, wypala się: pożądanie, namiętność, nawet fajne kumplostwo gdzieś znika. Ale miłość...ona trwa.” "Namaluj mi słońce" to bardzo emocjonalna powieść, która wzruszyła mnie do łez. To piękna historia dziewczynki i kobiety, które połączyła szczera i wyjątkowa przyjaźń. Która mimo ogromnych komplikacji przetrwała... Razem przeżyły bardzo wiele... wiele burz, ale po burzy zawsze pojawia się słońce... Niesamowite jest to jak pięknie i emocjonalnie Gabriela Gargaś potrafiła opisać przyjaźń, miłość, ale przede wszystkim zwyczajną codzienność, dostrzegając przy tym najmniejsze błahostki. Ukazując i uświadamiając nam czytelnikom to jak wiele tracimy nie zwracając uwagi na drobiazgi, które nas otaczają, na przyrodę w okół nas, ale przede wszystkim na ludzi, którzy gdzieś obok nas są samotni... Przyszły czasy, w których mamy inne priorytety, a wystarczy się zatrzymać i zauważyć, docenić to co już mamy... Autorka zdecydowanie jest bardzo dobrą obserwatorką, natomiast wspaniałe jest to jak potrafi to wszystko ująć w słowa - by czytelnika chwyciło za serce... Przyznaję się, mam ogromną słabość do Gabrieli Gargaś. Pamiętam, że po przeczytaniu jej debiutanckiej powieści byłam zachwycona, każda kolejna jej książka zostaje na długo w pamięci. Jednak "Namaluj mi słońce" jest mi najbliższa i nie tylko ze względu na główną bohaterkę, która jest moją imienniczką, ale na tematykę powieści, a także jedną postać, która... co tu dużo mówić jest mi bardzo bliska i gdyby nie to, że jest to fikcja... "Namaluj mi słońce" - powieść do której powrócę. Niezwykle bliska, emocjonalna, ale przede wszystkim dająca do myślenia... Mam nadzieję, że jak emocje opadną uda mi się bardziej zrozumieć innych... „- Miłość tak często przychodzi nie w porę. - A mnie się wydaje, że ona jednak zawsze pojawia się wtedy kiedy ma się pojawić. Tylko,że często zakochujemy się w niewłaściwych ludziach.”
C.C.Clouds
2014-01-26 10:22:39
Nie ma dwóch takich samych ludzi. Jeden to typowy dresiarz, inny hipster, jeszcze inny wiecznie nakręcony imprezowicz. Jednak ludzie, którzy mają wspólne zainteresowania, pasje łączą się w grupy. I to ich trzyma razem. Wspólne poglądy, zamiłowania. Swego rodzaju „klej” na innych. I choć wiele jest subkultur, choć wewnątrz nich tworzą się paczki, to jednak każdego z tej grupy coś wyróżnia. Tak samo jest z książkami. Są różne gatunki. Od YA, poprzez dystopię, paranormal i wiele innych, skończywszy wreszcie na love story. Tak jakoś w naszej człowieczej cywilizacji się przyjęło, że napisane książki przydziela się do poszczególnych „grup”. Ale tak jak w społeczeństwie ludzkim, tak i pomiędzy tomami książek w danych gatunkach znajdujemy te nie warte ani chwili naszego czasu, jak również „perełki”. Chciałabym Wam przedstawić jedną z nich. Sabina jest trzydziestoparoletnią singielką, która po ukończeniu studiów i nieudolnych poszukiwaniach stałej pracy, założyła własny biznes. Jest „przyjacielem do wynajęcia”. Twierdzi, zresztą słusznie, porównując lata jej pracy widać różnice, że ludziom potrzebna jest osoba, której można się wygadać, która nas wysłucha i nie będzie oceniać. Która nie zdradzi naszego sekretu, ale zachowa go dla siebie, pozwoli wypłakać się na swoim ramieniu, wyżalić, podzielić swoimi sukcesami i porażkami. Jest taką „dobrą wróżką” dla innych. Odwiedza również szpitale, hospicja. Pewnego dnia, kiedy wychodzi do parku na przerwę, zaczepia ją mała jasnowłosa dziewczynka, Marysia. Z początku ich rozmowa nie należy do najprzyjemniejszych, Sabina, choć jest już po trzydziestce, nie przepada za dziećmi. Wręcz ich nie trawi. Co jednak zmienia w niej przypadkowo napotkana dziewczynka. Po usilnych prośbach Marysi, nastaje „okres próbny” ich przyjaźni. I ta mała dziewczynka i ta duża, obie nie mają pojęcia jak ich wspólna relacja wpłynie na przyszłe życie całej trójki. Trójki, bo na horyzoncie pojawia się ojciec Marysi. Gabriela Gargaś – z wykształcenia ekonomista bankowiec, z zamiłowania optymistka, marzycielka i autorka książek. Jest prawdziwą „dobrą duszyczką” dla każdego napotkanego człowieka. Jak każda niepoprawna romantyczka w wolnych chwilach zaczytuje się w książkach, ale też je pisze. Pisze i to fenomenalnie, jej książki zdobywają serca polskich czytelniczek, czemu wcale się nie dziwię. Godne pochwały jest jej motto życiowe ” Sztuka życia to cieszyć się małym szczęściem”. Co takiego zrobiła, że zdobyła tyle fanek? Przyznaję się bez bicia, że nie czytam romansideł. Tak jakoś wyszło, że „bywam” w innych gatunkach. Kiedy dostałam propozycję zrecenzowania książki, miałam mieszane uczucia. Przeczytałam jednak opis i postanowiłam, że zaryzykuję. I to był strzał w dziesiątkę! Większość love story, o ile się orientuję, to pojedyncze książki, rzadko kiedy są to serie. Tak jest i w tym przypadku, jest to historia zawarta w jednej części. Swoją drogą, do sięgnięcia po tą książkę zachęciła mnie też okładka. Niby taka zwykła, pospolita, a jednak urocza. Podoba mi się. A teraz to, na co wszyscy czekają, czyli ocena książki. W „NAMALUJ MI SŁOŃCE” występuje narracja pierwszoosobowa. Co uważam za plus, bo w ten sposób czytelnicy są w stanie lepiej poznać główną bohaterkę, czasami prędzej niż ona sama uświadamiają sobie pewne fakty, gdyż bohaterka nie chce się do tego przyznać, bądź o tym nie myślała wcześniej. Bohaterowie są niezwykle wyraziści, prawdziwi, nie ma sztucznego słodzenia, jest za to odpowiednia porcja tragedii. W szczególności polubiłam Marysię. Jej dziecięcą niewinność, brak zahamowań, co do zadawania niektórych pytań, jej ciekawość, delikatność. Jest nad wyraz dojrzałą dziewczynką, bardzo mądrą. Czasami takie bezbronne dziecko potrafi wiele nauczyć starsze od siebie osoby. Przy tej książce śmiałam się do rozpuku, wypłakiwałam się do poduszki, wzruszałam się. W skrócie ujmując, dostarczała mi emocji o wysokim natężeniu. Kolejnym plusem jest fakt, że autorka wzięła pod swe pióro zwykłych ludzi, nie żadne diamenty, nikogo wyróżniającego się. I dlatego książka wydaje się być bardziej realistyczna. „NAMALUJ MI SŁOŃCE” jest tak ciekawą książką, że nawet nie miałam ochoty zaglądać kilka kartek do przodu (co mi się niekiedy zdarza, ale walczę z tym! poza tym dzieje się to w przypadku nudnych lektur, a ta książka do takich nie należy), pełną humoru, ciekawych dialogów. Pomiędzy wierszami można również dostrzec zaangażowanie i pasję, z jaką autorka pisała książkę, za co bardzo jej jestem wdzięczna. G.G. sprawiła, że moja opinia, na temat polskich autorów/ek książek znacznie się podwyższyła, przywróciła mi wiarę w naród polski. Z czystym sercem: 6/6 Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję Wydawnictwu Feeria → by C.C.Clouds http://mybooksmylife.blog.pl/2014/01/namaluj-mi-slonce/#comments
Martyna Klawikowska
2014-04-19 09:41:25
Gabriela Gargaś – wykształcona młoda kobieta pełniąca w swym życiu różne role: matki, córki, siostry, partnerki, a nawet ciotki czy szwagierki. Optymistycznie patrząca na świat marzycielka, której mottem życiowym jest radość z małych rzeczy. Autorka popularnych powieści: "Namaluj mi słońce", „Jutra może nie być”, „Plątanina uczuć”, „Trudna miłość”. Od pierwszych stron książka: „Namaluj mi słońce” przypadła mi do gustu. Spodobały mi się spostrzeżenia bohaterki na temat współczesnych mężczyzn, okiem singielki. Miałam wrażenie jakbym czytała list od przyjaciółki, a nie powieść obyczajową. Odkryłam z zaskoczeniem w kobiecie pewne podobieństwa do mnie. Może właśnie, dlatego Sabinę polubiłam już po przeczytaniu kilku linijek pierwszego rozdziału. Sabina jest trzydziestokilkuletnią kobietą, która w swoim życiu nie może trafić na odpowiedniego mężczyznę. Sceptycznie podchodzi do dzieci i koleżanek, które postanowiły założyć rodziny. Często jest zmuszona wysłuchiwać reprymend na temat tego, iż i ona powinna się ustatkować. Po ukończeniu studiów, nie mogąc znaleźć pracy postanawia zostać „przyjaciółką do wynajęcia”. Praca ta polega na wysłuchaniu zwierzeń i poświęceniu czasu osobie, która tego potrzebuje. Odbywa się to oczywiście za pieniądze. Pewnego dnia poznaje małą dziewczynkę i jeszcze nie przypuszcza jak wpłynie ona na jej życie. Samotność jest tematem przewodnim książki. Każdy z nas potrzebuje czasem kogoś, kto go wysłucha, doradzi lub po prostu wspólnie pomilczy przez chwilę lub dwie. Samotnym można być na wiele sposobów: z wyboru, z nieszczęścia, z przypadku, samotnym można się również czuć wśród ludzi. Rodzimy się sami, umieramy sami, ale przez życie nie musimy iść samotnie. Najpierw jednak należy zrozumieć samego siebie, a dopiero później innych. Czym zaś jest miłość? Czy polega ona na ciągłym wybaczaniu? Jeśli tak, to jak dużo można to robić? Gdzie są niepisane granice? Osobiście uważam, że wybaczyć można bardzo wiele, ale nie wszystko da się zapomnieć. Świat jest jednak tak skonstruowany, że wszystko toczy się wokół miłości. Pierwszy raz spotykam się z twórczością Gabrieli Gargaś i mam nadzieję, że będę miała jeszcze okazje przekonać się o jej talencie literackim. To, co spodobało mi się najbardziej podczas lektury to prosty język i poczucie humoru przeplatające się w codziennym życiu bohaterki. Niejednokrotnie uśmiechnęłam się do książki myśląc: „Sabina jesteś niemożliwa”. Książkę polecam szczególnie młodym kobietom takim jak ja czy główna bohaterka, które borykają się z podobnymi problemami. Po przeczytaniu ostatniej strony spojrzałam na siebie z innej perspektywy. W głębi serca chciałabym by i w moim życiu pojawiła się złotowłosa Marysia z błękitnymi oczami i kredkami w ręku.
Sosenka
2014-06-03 09:50:33
"Namaluj mi słońce" to książka, po której przeczytaniu byłam rozdarta jak nigdy. Z jednej strony to jedna z lepszych powieści polskich, jakie czytałam, z drugiej żadni bohaterowie nie irytowali mnie tak bardzo, jak Sabina i Maks. Autorką jest Gabriela Gargaś, marzycielka, mama, córka, partnerka, siostra i co dziwne, bankowiec z wykształcenia. Trudno uwierzyć, że ktoś o ścisłym umyśle może mieć taką wyobraźnię i talent pisarski, a jednak tej pisarce udaje się z sukcesem łączyć te dwie cechy, z czego powstała wspaniała historia. Nie obyło się jednak bez wad, które za chwilkę wytknę:) Fabuła jest dosyć oryginalna i nietypowa i to jest jeden z licznych plusów książki. Główną bohaterką jest Sabina, kobieta po trzydziestce, samotna, której przeszłość była dosyć trudna. Wychowała się w kochającej i wspaniałej rodzinie, jednak spotkało ją dużo złego ze strony rówieśników. To rzutuje na jej obecne życie w postaci licznych kompleksów i niezbyt wysokiej samooceny i pewności siebie. Maks natomiast jest zranionym i zbyt dumnym by okazać swoją prawdziwą twarz mężczyzną, ojcem siedmioletniej Marysi. Wychowuje córkę sam po odejściu jej matki, która skrzywdziła go powodując traumę. To sprawia, że choć bardzo by chciał, Maks nie potrafi otworzyć się na miłość i drugiego człowieka. Zarówno on jak i ona, to dwie samotne dusze, które cierpią i żyją z dnia na dzień. Wszystko zmienia się, kiedy w życie Sabiny wchodzi Marysia, rezolutna i pewna siebie. Między nimi nawiązuje się przyjaźń, mimo ogromnej różnicy wieku. To oczywiście automatycznie powoduje, że w życie kobiety włącza się także ojciec dziewczynki. Wkrótce połączy ich miłość, jednak w życiu nie zawsze wszystko idzie gładko. Wraz z uczuciem pojawiają się zamierzchłe problemy i emocje z przeszłości, mnóstwo tajemnic, leków i obaw, a także niepewności i niespodziewany powrót osób, o których niektórzy woleliby zapomnieć. Podczas czytania uśmiałam się do łez, bo dialogi są nie tylko dowcipne, ale i przeważnie sarkastyczne, zwłaszcza pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Każda z postaci miała własną historię, szczegółowo rozbudowana przeszłość i charakter. Dzięki temu mogłam wyrobić sobie opinię o każdej z nich i tutaj niestety zawiedli mnie główni bohaterowie. Wręcz nie cierpię ich poglądów, osobowości, czynów i wszystkiego z nimi związane. W zasadzie nic co zrobili nie przypadło mi do gustu. Maks jest cwaniacki, zadufany w sobie i po prostu pusty w środku. Obchodzi go tylko dobra zabawa i udowodnienie wszystkim, jak ogromnie luzacki potrafi być i choć dosyć dogłębnie poznałam jego motywy i przeszłość, która go takim uczyniła, jakoś nie sprawiło to, że zdołałam go choćby zrozumieć. Podobnie było z Sabiną. To kobieta, która w mojej opinii kompletnie się nie ceni i nie szanuje. Mimo, że Maks rani ją co chwilę, odrzuca, wykorzystuje i daje odczuć jak małą rolę gra w jego życiu, ona leci za nim jak ćma do ognia, po czym wybacza mu od razu każde przewinienie. To typowy obraz bohaterki, która dla mężczyzny zrobi wszystko, nieważne jaką krzywdę jej wyrządzi i co powie. Myślę, że w dobie nowoczesnych kobiet, taki model potrafi naprawdę wkurzyć i zirytować. Jedyną jaśniejszą postacią, która nie byla ani zbyt przyjemna czy zbyt absorbująca, lecz po prostu mądra,okazała się mała Marysia. Inną wadą książki było też to , że autorka troszkę przesadzała z niecenzuralnymi określeniami w niektórych rozdziałach, co dla mnie zawsze jest minusem. Uważam, że dobry żart, sarkazm i przekąs wyrażone kulturalnym określeniem obronią się same. Używanie przekleństw itp. jest dla mnie próbą rozśmieszenia czytelnika na siłę. Mimo wszystko, powieść oceniam bardzo dobrze i podobała mi się ona tak bardzo, że chętnie sięgnęłabym po kolejne równie ciekawe historie Gabrieli Gargaś.
http://malowanasloncem.blogspot.se/2015/09/namaluj-mi-sonce.html
2015-09-11 19:59:48
Książka jest autorstwa Gabrieli Gargaś. Co ciekawe, autorska z wykształcenia jest ekonomistką, bankowcem. A jaka jest jej książka? Wspaniała. Czytając ją miałam różne odczucia od radości i śmiania się do przewracanych kartek, poprzez smutek a nawet łzy. Niesamowita powieść. 386 wspaniałych stron o samotności, niepewności, nienawiści ale przede wszystkim miłości. Nie jest to jakiś pusty romans. Jest to opowieść o życiu. Czy sytuacja jaka przydarzyła się Sabinie miałaby miejsce w życiu? No cóż. Życie potrafi płatać figle a więc pewno tak. Ale od początku. Sabina to... Przyjaciel do wynajęcia. Tak. To jej praca i z niej się utrzymuje. Umawia się z ludźmi, którzy nie mają przyjaciół a potrzebują się wygadać. Oni się wygadają a kobieta zarobi na życie. Wydawałoby się, że ma wspaniałą pracę. Spotyka ludzi, rozmawia z nimi i na dodatek jeszcze jej za to płacą. Ale czy kobieta jest szczęśliwa? Nie. Czuje się jakby zamrożona. Jej życie diametralnie się zmienia, kiedy pewnego dnia podchodzi do niej Marysia. Mała dziewczynka, której życie nie oszczędzało. Pomimo tego, że dziewczynka była mała to już zdążyła w swoim życiu przejść naprawdę wiele. Marysia od początku drażni Sabinę. Jednak z czasem kobieta przywiązuje się do dziewczynki. Pewnego dnia poznaje jej ojca. Gbur a może pewny siebie dupek? Ich ścieżki dziwnie się łączą po to aby za chwilę się rozejść. Wszystko się komplikuje jeszcze bardziej, kiedy w ich życiu pojawia się Magda. Kim jest ta kobieta i czy zdoła namieszać w ich życiu czy też nie będzie żadnym zagrożeniem? Książka niesamowita. Musicie ją przeczytać bo jest wyjątkowa. Wzruszająca, bawiąca, wlewająca w serce nadzieję na lepsze jutro. A może już przeczytaliście tę książkę? Poniżej kilka ciekawych fragmentów z tej książki. - See more at: http://malowanasloncem.blogspot.se/2015/09/namaluj-mi-sonce.html#sthash.Zr8WzkRC.dpuf A w poście kilka ciekawych cytatów, które polecam... http://malowanasloncem.blogspot.se/2015/09/namaluj-mi-sonce.html
Sylwia Węgielewska
2014-01-12 11:54:07